Rodzinnie

W ostatnią niedzielę też nie leżałam plackiem cały czas, bo odwiedziłam mojego brata  i bratową. Powody były dwa.

Trzeba było omówić kwestie związane ze spadkiem po naszym tacie i jego bracie. Po wujku nie pozostały żadne dobra, z wyjątkiem kwestii emerytalnych. Biedak, zmarł na dziesięć miesięcy przed wejściem w wiek emerytalny i możliwością dostawania emerytury. Należał do pokolenia, które mogło zdecydować, czy chce zostawić wszystko w ZUS, czy oszczędzać także w ramach filaru. Na początku października, na urodzinach mojego bratanka, zastanawiano się nad tym i mój tata z bratem byli przekonani, że wujek nigdzie się nie zapisywał. Ja pamiętałam czasy, gdy należało podjąć taką decyzję, byłam na wizycie u dziadka i wujka i moja mama namawiała go, by zrobił mnie, swoją chrześnicę, swoją uposażoną. Jednak, czy zrobił to naprawdę, skoro mój ojciec był przekonany, że nie? Głupio mi było tak się odzywać na ten temat. Jako, że tata był bezpośrednim spadkobiercą brata i jako jedyny mógł oficjalnie zająć się tą sprawą, zachorował, nie był w stanie cokolwiek zrobić, a potem zmarł, sprawa pozostawała nie rozwiązana. Szczególnie, że nikt nie miał pojęcia, w jakim funduszu wujek mógł mieć umowę. A bez tego, nikt nie poda żadnych informacji. Nie interesowałam się tymi sprawami, bo zawsze byłam przekonana, że wujek emerytury dożyje.

Ja jestem kiepska w kwestiach urzędowych, ale moja bratowa to mistrzyni. Z moim bratem, jakoś przekopali się przez urzędy, dowiedzieli się, który to był fundusz – czyli jednak wujek był w drugim filarze – i wysłali list z prośbą o wypłatę środków. Kilka dni temu otrzymali list z wyrazami głębokiego współczucia i informację, że niestety, ale nie są uposażeni, a do osoby właściwiej zostanie wysłany list. Z tym listem przyszedł jednocześnie… list do mnie (fundusz miał stary adres). Zgodziłam się by go otworzyli – rozmawialiśmy wtedy przez telefon – i fundusz wysłał mi wyrazy głębokiego współczucia oraz informację, że mogę pobrać środki, z wszelkimi formularzami.

Uważam, że wspólnie z bratem i bratową zajmowaliśmy się kwestiami związanymi z wujkiem i tatą, oni może logistycznie i urzędowo bardziej, więc ta kwota jest dla nas wszystkich do podziału.

Cała ta historia uświadomiła mi, że powinnam sprawdzić, kogo wpisałam jako osobę uposażoną w swoim drugim filarze, bo fundusz wybierałam zanim urodziłam dziecko.

To był pierwszy punkt spotkania, który ułatwił kolejny. Tata jeszcze za życia, wszystko co miał przepisał na brata i na mnie, z obowiązkiem dożycia, czy jak to się nazywa. Brat mnie spłacił, więc sprawa jest czysta. Jednak tata brał także różne pożyczki, miał karty kredytowe. Bez ubezpieczenia. Zebrało się tego kilka tysięcy długu w trzech bankach. Gdyby okazało się, że on dziedziczy po zmarłym bracie, musielibyśmy coś z tymi należnościami zrobić. Skoro jednak to ja jestem uposażoną, a po tacie pozostały tylko te długi, to możemy spadek po nim odrzucić. A po nas, musimy odrzucić go w imieniu dzieci. Dalej to nie wiem. Bo najbliższa rodzina taty, która mogłaby dziedziczyć, to jego bardzo starzy wujowie i stryjowie. Nie wiem, czy banki będą się tak kopały w genealogii. Chyba, że okaże się, że mamy gdzieś ukryte rodzeństwo.

Na koniec była jeszcze sentymentalna podróż, bo przejrzeliśmy wreszcie szafki w pokoju taty i ustaliliśmy, kto co sobie zostawi. Udało mi się przejąć albumy z rodzinnymi zdjęciami i stare dokumenty typu paszporty, dowody osobiste. Oraz książki, które były moimi książkami, a tata je sobie zabrał z mojego pokoju zanim wszystko zabrałam 😊

Dodaj komentarz