Lektury przerywane

Miałam ostatnio dziwną fazę czytelniczą. Zaczęłam jednocześnie czytać trzy książki i żadna mnie nie porwała.

Kiedyś było tak, że jeśli zaczęłam jakąś książkę, to jakby nie szła lektura, musiałam ją doczytać do końca, jednym ciągiem. Oczywiście z przerwami na życie. Jednak nie zaczynałam, w międzyczasie czegoś nowego, jakbym nie chciała mieszać w swojej głowie różnych uniwersum.

Jakiś czas temu, zdarzyło mi się, nie dość, że czytać dwie książki na przemian, to także jakiejś nie skończyć. Można to było policzyć na placach jednej ręki.

Teraz zaczęłam „Kochanka z Północnych Chin” Marguerite Duras, bo kiedyś oglądałam film na podstawie tej książki. I nie dałam rady przebrnąć emocjonalnie. Bardzo mi przeszkadzało, że bohaterka jest niespełna piętnastolatką i uwodzi się nawzajem z o dwanaście lat starszym mężczyzną. A przecież, jako nastolatka, bez przeszkody zaczytywałam się w Colette. Dodatkowo, męczył mnie język tej powieści. Odłożyłam na dobre.

Wzięłam się za „Jana Drohojowskiego wspomnienia dyplomatyczne”, pożyczony z biblioteczki sąsiedzkiej, bo ciekawiło mnie życie dyplomatyczne człowieka, który swoją karierę rozpoczął tuż po I wojnie światowej, a kończył będąc ambasadorem rządu PRL. Niestety, książka, która mogłaby być ciekawa w lekturze, była napisana i wydana w roku 1959, więc jest nabita socjalistycznymi komunałami aż do bólu. Wiedziałam, że tak może być, ale nie sądziłam, że aż tak. Na razie, odłożyłam w połowie, ale wrócę, jak odetchnę.

Zaczęłam czytać książkę o różnicach kulturowych w przedsiębiorstwach europejskich (wzięłam z półki książek dawno przeczytanych). Całkiem ok, choć trzeba brać poprawkę, że wydano ją w roku 2000, a napisano w roku 1991, więc pewne kwestie mogą być już nieaktualne. Albo właśnie, ciekawe jak to się zmieniło. Ona też mnie nie wciągnęła, po kilkudziesięciu stronach, będzie czekać dalej.

To teraz zbiór reportaży „Mój ocean prawdziwy” Zbigniewa Kosiorowskiego, także z biblioteczki sąsiedzkiej. Znowu – męczy mnie język tego reportażu. Zbyt jakiś poetycki.  Dam jeszcze kiedyś szansę tym historiom.

Zaczęłam się już martwić, że w ogóle nic mnie nie interesuje. Chcę coś poczytać, a na co nie spojrzę, to mnie nuży. A jeśli zostanie mi to na dobre? Nie mogłam się doczekać, kiedy wreszcie będę miała czas pójść do biblioteki, oddać to co mam i wybrać sobie coś ciekawego.

Wśród trzech książek wypożyczyłam „Historię Japonii”. Zakładałam, że będzie to trudna lektura, będę czytać z wieloma przerwami, ale wciągnęło mnie. Czytam powoli, czasem wracam i czytam sobie jeszcze raz, ale nie chcę odkładać. Wreszcie!

Dodaj komentarz